30 stycznia 2012

Singapur

4 dni w Singapurze minęły piorunem. I jak tam jest? no jak??
Sterylnie. Czysto. Wykwintnie i bogato. Nie ma dziadostwa. Na ulicach jest pustawo. Brak korków, mało ludzi, brak straganów z dymiącym jedzeniem. Nie jest ani pięknie ani brzydko. Jest troche jak w europejskim Frankfurcie tylko że w tropikach. Ludzie raczej przyjemni i pomocni.
I niestety jest BARDZO DROGO.
butelka wody 0.5l w sklepie 7/11 = 3.5 pln
puszka Coli ponad 5 pln
piwko Tiger na bardzo przyjemnej plaży na wyspie Sentosa = 27 pln. (!!!!)
porcja ryżu z kurczakiem w ulicznej mordowni (których jest jak na lekarstwo) ponad 10 pln.
Te ceny sa bardziej niż skandaliczne. To jest najdroższe miasto w jakim byłem do tej pory.

ps. specjalne pozdrowienia dla Marcina, starego kumpla który mieszka tutaj od pół roku, że miał chwile czasu na pogaduchy i wieczorne eskapady po imprezowym rewirze Clarke Quay! Do zobaczenia chopie w CM albo Nepalu!

                                 patrze w lewo...pusto
                                 patrze w prawo...pusto

chciałem sfocić dużo więcej zakazów/nakazów których jest w Singapurze MILION i wrzucić potem na bloga ale zbytnio sie rozleniwiłem :)





1 komentarz:

Karol pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.