28 maja 2008

na polnoc od Hanoi - SAPA i LaoCai

w stolicy Wietnamu utknęlismy na tydzien, głównie z powodu procedury wizowej do Tajlandi. Swoją drogą to jest wogóle SKANDAL, że do tego kraju potrzebujemy wiz, chyba jako jedyni z całej Unii Europejskiej.
Żeby nie tracic czasu w nudnym Hanoi, pojechaliśmy do najładniejszej częsci Wietnamu północnego - do SAPy. Żyją tam ludzie zupełnie jakby z innej bajki, troche jak plemiona w dżungli. Mają własny świat i góry dookoła. Turystów też traktują bardziej po ludzku, czyli dużo mniej cfaniakują niż w Hanoi.






22 maja 2008

skutery, kapelusze, kaski










hanoi i ogólnie średnio na jeża

Wietnam północny to jak wycieczka wehikułem czasu do PRLu, dosłownie szok po niby socjalistycznych Chinach. Dużo biedniej, bardziej chamsko i więcej cfaniactwa. Hanoi przypomina wielki stadion dziesięciolecia ze straganami pełnymi towarów z pewexu. Na razie jakoś mnie nie porywa, do tego zimno i mokro. Ale byc może to tylko pozory. Zobaczymy dalej.

pierwszy posiłek kuchni wietnamskiej i niestety pierwsza skucha, ochydztwo straszne, dostaliśmy traumy do końca życia. BLEEEEE. Smakuje jak wygląda. A jje się to cudo drewnianymi pałeczkami wielokrotnego użytku - które capią stęchlizną po poprzednich klientach i cuchnącą wodą z rynsztoka chodnikowego. Można się spawiowac :)



polonez z pingxiang


polska jaskółka myśli technicznej ale też troche Volskvagen :)

pingxiang - granica z Wietnamem

dziwnie tak sie kręcic znowu po tych samych miejscach w Chinach ale kierunek jest słuszny! coraz bliżej tajlandii :)

ostatnie "skany" przewodnika zanim zostanie odesłany do Polski, w końcu 70 dych piechotą nie chodzi
chińska cola w kantonie


chińskie Pingxiang na granicy z wietnamem, miasto średnio zachęcające, i ta pogoda...

kierunek Wietnam!

no to znowu zaczęło się, Remek doleciał do HK i po paru dniach aklimatyzacji trza było ruszac na południe. Nie mieliśmy żadnego dokładniejszego planu, wyrzuciliśmy wszystkie mapy, odesłaliśmy przewodniki. Miała byc kompletna improwizacja byle by tylko dojechac do Tajlandii, do upałów i do gorąąąąca!! W Polsce był akurat "piękny" styczeń :-)

Na pokonanie całej trasy mieliśmy ok dwa miesiące. Wszelką wiedzę i informacje czerpaliśmy od ludzi po drodze oraz z netu (nieoceniony TravelBit i blogi). Okazało się również potem, że generalnie wietnam, kambodża i tajlandia to kraje gdzie człowieka "prowadzą za rękę". W sam raz aby pobieżnie obczaic miejscowe klimaty. I zwiedzic co ciekawsze miejsca, oczywiście pod hasłem "nic na siłe"

21 maja 2008

HK industrial







z cyklu - czym sie żywisz Polaku?

jakiś czas temu, jeszcze chyba w Rosji zacząłem fotografowac żarcie którym się żywiłem po drodze. A ponieważ prawie wszyscy mnie pytają "co ty tam jadłeś?? jak tam można wyżyc??" to poniżej przedstawiam kilka przykładów :-)

kurczak na gorącej desce, jak w polsce :), Astana, Kazachstan
typowe śniadanie w Kazachstanie - bułki z ziemniakami (kartoszką)
kurczak na słodko kwaśno, Urumqi, Chiny
bardzo drogi i wypasiony obiad - jakieś mięso z makaronem i zapiekanym serem (z 500 rubli!) ale miałem akurat małą okazję, Astrachan, Rosja
pizza jak pizza + Cola żeby się nie zatruc :), Woroneż, Rosja
pamiętam jak wczoraj - śniadanie w Soczi - bułki z mięsem + sałatka z kalmarów :)
typowy obiad w kirgistanie - zupa "Lagman" z wołowiną, warzywami i makaronem + czarna herbata rosyjska, Karakol, Kirgistan
najpopularniejsza zupa z makaronem i mięsem w Chinach zachodnich, czasami tak ostra że nie idzie jeśc
obiadek we Lwowie, nic specjalnego jak zresztą widac :)
zielona herbata zastępuje browar w chinach, wszędzie i zawsze w dowolnych ilościach
klasyczny obiadek z kotletem :), Charkow. Ukraina
ukraińska siec knajp z suszi, dosyc dobre ale bez rewelacji, Charkow, Ukraina