30 marca 2009

mysli traFne z drogi

jade powoli i spokojnie, bardzo nie nerwowo, z usmiechem na ustach. Nie ma zadnych problemow ze skuterem, drogi sa wspaniale jak w poznym RFNie i puste. Pogoda dopisuje - chodz raz zlapala mnie burza tropikalna ale sie szybko schronilem w przydroznej pagodzie. Infrastruktura przypomina mi troche jezdzenie po USA - wszystko prawie perfekcyjne, nie ma zadnych problemow z zakupem jedzenia, benzyny i noclegami. Srednia cena noclegu 15 zeta. Taniej niz przewidywalem. Poza tym nie mam prawie zadnych ograniczen czasowych, a w stanach musialem doprowadzic samochod w terminie, taka byla robota :)


zeby nie bylo nieporozumien: tak ladnie sobie rosnie kapusta! a ile by z tego mozna zrobic koreanskiego "kimchi"! mniam




nie oszukujmy sie, w diablo i warcrafta tnie sie na calym swiecie tak samo :-)

plan trasy


jestem juz w trasie, zrobilem ponad 200km! I co bede kryl, takiej radochy dawno nie bylo! Jest BAJKOWO. Nie ma to jak popylac skuterkiem po serpentynach gorskich, a gorace powietrze owiewa spocony kark. JAde srednio 60-70km/h i tyle wystarczy, do szybszej jazdy skuterek sie nie nadaje. I wreszcie mozna sie zatrzymac gdzie dusza zapragnie a nie ogladac swiat zza szyby autobusu.
Jesli ktos postanowi zrobic podobna eskapade to powinien najpierw poczytac forum na stronie http://www.gt-rider.com/index.html. Oni wydaja rowniez mapy na ktorych zaznaczone jest wszystko co warte odwiedzenia po drodze. Drugie zrodlo wiedzy, rownie genialne to www.thaivisa.com. Tych informacji nie znajdzie sie w zadnych przewodnikach drukowanych.

24 marca 2009

odbilo mi - AKCJA SCOOTER!

z trekingiem z Chiang Mai nic nie wyszlo, spoznilem sie, rodacy sie rozjechali. Ale spokojnie! Wyklul sie nowy plan - wariacko-szatanski :). Pomyslalem ze dosyc juz tych trekingow, lazenia i pocenia sie z plecakiem w dzungli. Lepiej sie pocic na skuterku :) Dzisiaj dobilem targu i wzialem scooter na dwa tygodnie. Przejade nim ponad 600km wokol calej prowincji, wzdluz granicy birmanskiej. Po drodze parki narodowe, duzo wodospadow, najwyzsze gory w Tajlandii i podobno prawie 2tys zakretow. Wiekszosc zbednych rzeczy zostawiam w swoim guesthousie na przechowanie, reszte pakuje w plecak. Musialem sie tez troche dowiedziec o skuterach bo bylem kompletnie zielony ale po przeczytaniu wszystkiego w internecie jestem juz cfaniak :), i najwazniejsze ze przetestowalem w praktyce prawie wszystkie dostepne w Tajlandi sprzety. Ostatecznie wybralem Suzuki z silnikiem 125cc i duzymi kolami (stabilny na zakretach). Zobaczymy czy dam rade. Plan trasy i mapke postaram sie wrzucic w kolejnym poscie.
Szacunkowe koszty wyprawy:
scooter SUzuki Hayete 125cc - 20 zeta x 14 = 280 pln (z ubezpieczeniem!)
spanie - 20 zeta x 14 = 280 pln
jedzenie - 25 zeta x 14 = 350 pln
benzyna - 90 zeta
inne (wstepy do parkow, repelenty, kremy itp) - 40 zeta
RAZEM ok. 1040 PLN


Suzuki Hayete 125cc, bardzo szybki, dobrze idzie pod gore, ma dosyc kiepskie hamulce przez ktore zaliczylem juz mala wywrotke pod sklepem 7/11 :-)

Yamaja Nuovo 135cc, najlepszy skuter jakim do tej pory jezdzilem ale drogie wypozyczenie, az 25 zeta dziennie i podobna zdarzaja sie kradzieze a wtedy polowe z wlasnej kieszeni. Nowy kosztuje 5,5 tys pln

Honda Airblade 115cc - mimo malego silnika, bardzo szybki skuterek i przyjemny w prowadzeniu. Ale rowniez bardzo popularny wsrod zlodziei :-). Nowy rowniez kosztuje 5.5 tys pln.

kwiatki rozne i wiochy







a mak sobie rosnie i rosnie...legalnie :)

doi suthep chiang mai

wynajalem skuterek i krece sie po okolicach. Jest tu znowu cala masa swiatyn i monkow. Wiec co robic, fotografuje wszystko juz raczej z przyzwyczajenia...az do znudzenia.







bialas probuje zrobic zdjecie :)

chiang mai

melduje na szybko, ze dojechalem do Chiang Mai, z przystankiem dwu dniowym w UDAN THANI. Na razie jestem w szoku bardzo niskimi cenami w Tajlandi. Pierwszy nocleg znalazlem za 38 zeta, ale nastepnego dnia zmienilem na tanszy za 15 zeta, teraz place 13 zeta. Caly pokoj dla siebie, niestety bez lazienki w srodku. Spory obiad kosztuje 3 zeta i wreszcie jest w czym wybrac. Obiad wypas w wersji europejskiej 25 zeta. Przez nastepne dni biore sie zwiedzanie okolicy, cykanie zdjec i opracowywanie dalszego planu dzialania.



gadzety w podrozy

poniewaz wielu ciagle mnie pyta, czym foce, gdzie backupuje, jak slucham itd, postanowilem raz na zawsze wszystko wyjasnic w tym watku. Enjoy!

Mp3
IRiver T60 4GB + sluchawki SHURE SE420.
strona produktu SHURE http://store.shure.com/store/shure/en_US/DisplayProductDetailsPage/productID.105434000
recenzja http://www.trustedreviews.com/mp3/review/2007/03/01/Shure-SE420-Noise-Isolating-Headphones/p1
recenzja IRiver T60 4GB http://www.trustedreviews.com/mp3/review/2007/06/27/iRiver-T60-4GB-/p1
Jest to najwazniejsze i podstawowe wyposazenie mojego plecaka. Tak jak szczoteczka do zebow i pasta. Ten zestaw wiele razy uratowal mi tylek i wzbogacal wrazenia po stokroc. Przy odpowiedniej muzyce podrozuje sie duzo "intensywniej". Iriver ma dwie glowne zalety - wysoka jakosc muzyki, jedna z najlepszych wsrod mp3 (fantastyczna dynamika i niski szum) oraz male rozmiary. Dodatkowo zasilanie tylko jedna bateria AAA, wszedzie dostepna w kazdym zadupiu w Azji. Natomiast dobrych sluchawek poszukiwalem dosyc dlugi czas i po przeczytaniu wszystkich recenzji w necie wybor padl na SHURE SE420. Mam je juz drugi sezon. Sa to sluchaweczki genialne - typ douszny czyli doskonale tlumiacy odglosy otoczenia. Mozna ich nawet uzywac jak zwyklych zatyczek do uszu. Dzieki swojej unikalnej budowie (podwojna membrana - osobna dla basu i wysokich tonow ) potrafia wytwarzac OBRAZY w pewnych warunkach doslownie abstrakcyjne. Dla przykladu: utwor "Ta ostatnia niedziela" Mieczyslawa Foga + zatloczony do granic absurdu miejski autobus w pekinie + wieczorna wichura z deszczem za oknem. Lub zestaw utworow RAMMSTEIN + przejazd droga smierci z SEczuanu do Yunanu, autobusem z kierowca SZumacherem lub nawet spokojne rowerowanie po wioskach tubylcow przy fortepianie Mozdzera Leszka, wsrod pylu, kurzu i niemych twarzy zdziwionych chinoli. I tak dalej i tak dalej...
Jesli ktos ma mniejsze wymagania to sluchaweczki douszne Creative EP60 rowniez calkiem niezle spelnialy swoja role swego czasu. TEraz odpoczywaja w domu :)


Nikon D90 + obiektywy Nikkor 18-200mm 3.5 oraz 50mm 1.4
recenzja http://www.dcresource.com/reviews/nikon/d90-review/
Idealne kombo do focenia rzeczywistosci w podrozy. Podstawowe zalety - mala totalna waga i wyborna jakosc. Mozna nawet nakrecic kilka filmikow dokumentalnych w HD (1280x720 pix). Po przesiadce z D40, na razie badam mozliwosci sprzetu ale juz widze ze bedzie to zestawik wybitny.

Netbook Asus EEE PC 900HA
recenzja http://www.notebookreview.com/default.asp?newsID=4698
Asusa musialem zakupic zeby zlapac kontakt z baza i moc gdzies skladowac fotografie. Na razie spisuje sie doskonale i bez niego juz nie wyobrazam sobie podrozowania. Dokladnie to czego szukalem od dawna. Glowne atuty to male rozmiary i ciezar ale UWAGA: modele z 10 calowym ekranem sa gabarytowo duzo wieksze i traci sie troche z "przenosnosci". Laptop posiada niesamowite wyposazenie - doslownie wszystko czego potrzeba w podrozy. Czyli: potezny dysk twardy 160GB, wbudowana antena wifi ktora lapie sygnal nawet w ciezkich warunkach, wybitnie kontrastowy ekran i w miare wygodna klawiature. Bateria trzyma poand 3 godziny przy wlaczonym necie i najwiekszej jasnosci. Wydajnosc jak na te rozmiary rewelacyjna. Oprogramowanie XP Home Edition - chodzi bez problemu skype z kamerka, antywirus, winamp, edytor do zdjec PhotoStudio Arcsoftu, MS works, google earth, dzialaja rowniez wszelkie filmy wlacznie z HD 720p. Obraz jak zyleta. Coz chciec wiecej? NO moglby byc jeszcze tanszy i lzejszy ale na to trza poczekac znowu pare lat :)

telefon Samsung + karty pre-paid.
przed wyjazdem musialem kupic najlzejszy i w miare tani telefon do uzytku w Azji. Znalazlem Samsunga (215 pln). Ma dodatkowo dwie inne zalety - dziala w kazdym systemie azjatyckim a karte sim mozna zmienic w ciagu paru sekund, nawet jedna reka :-). Sluzy mi rowniez jako budzik, zegarek i kalkulator (bardzo wazne funkcje!).
Wyjezdzajac do Azji nastawilem sie na uzytkowanie miejscowych kart pre-paid. Wtedy wychodzi najtaniej i wygodniej. Zwlaszcza przy umawianiu sie z ludzmi z CouchSurfing. Po co placic za cholerny roaming w plusie?

karty pre-paid:
Rosja Bee-Line - 100 rubli jednorazowo za numer + trzeba czesto doladowywac bo rozmowy nie sa tanie. Przez dwa miesiace wydalem w sumie moze z 100 pln. BEEline dzialal bezproblemowo w kazdym zakatku Rosji (poza daleka Syberia, na polnocy Bajkalu).
MOBILE CHINA - 100 YUANow jednorazowo, w tym jest 50Yuanow na rozmowy. Dziala na terenie calych Chin (poza HK) i jeszcze nie udalo mi sie jej doladowywac ale tez nie dzwonilem tak duzo jak w Rosji. DZialala doskonale na polnocy i na poludniu kraju.
Tajlandia TH GSM - 69 BTH jednorazowo (6,9 pln!) w tym jest 65BTH na rozmowy. Jedna minuta kosztuje podobno do 2BHT (20groszy). Maja nieprzyzwoicie niskie ceny ci Tajowie :)
PLUS abonament - 12,5 PLN miesiecznie - nie korzystam, trzymam numer w razie sytuacji awaryjnych. Koszt przykladowy 1 min z HK ok 10 PLN. Skandal. Bede stopniowo przechodzil calkowicie na skype - pre-paid 40PLN, koszty rozmow z calym swiatem drastycznie nizsze niz jakakolwiek siec komorkowa.

W przyszlosci pojawi sie jeszcze jeden gadzet w moim plecaku - pen drive 32-64GB. Glownie w celu dodatkowej archiwizacji fotografi.

Tajlandia!

Dostalem wize az na trzy miesiace! Wow! Zajelo to dwa dni czasu w ambasadzie w Vientiane. Ludzi od groma i czeka sie kilka godzin ale wiza jest darmowa zgodnie z oficjalnym komunikatem. Nalezy podziekowac protestantom w Tajlandii bo rzad sie przestraszyl, ze turystow zacznie mniej przyjezdzac.
Wiec przedarlem sie i Jestem u Tajow! Inny swiat jednak, kilka poziomow dobrobytu w gore. Kieruje sie w kierunku Chiang Mai na polnoc. Pozdrawiam z drogi.

vientiane i najgorszy nocleg w Azji

dojechalem do Vientiane, stoLyCy :). Ale nieciekawie tutaj. Najwazniejsze zebym wyrobil wize do Tajlandi i od razu uciekam dalej. Miasto jest brudne i kiepsko polozone i jakies takie nijakie. Wogole nie mozna wyczaic jego klimatu. Znajomy francuz co tu pracowal powiada, ze to piekne miejsce do mieszkania przez pol roku, a fatalne do zwiedzania przez 2-3 dni.
Ale najsmieszniejsza byla tutejsza noclegownia. Postanowilem w Vientiane jeszcze bardziej obnizyc koszty zeby w Tajlandi bylo wiecej :-). Dwie godziny lazilem az znalazlem nocleg za 9 zeta. I rzeczywiscie nie byl warty ani zlotowki wiecej. Trzy duze pokoje, dzielone scianami open space i chyba z 30 lozek. Kazdy segment wyposazony w glosne wiatraki, komary i cuchnaca posciel. I watahy backpakersow. Pierwsza noc to byla masakra - nie zasnalem do 5 rano. Lezalem i lalo sie ze mnie non stop, wiatrak wogole nie wyrabial. Ponad 30 stopni w zaduchu i nawet zatyczki do uszu nie pomagaly. Nastepnego dnia bylem polprzytomny i chodzilem jak widmo bez celu. Dwie kolejne noce poszly ciut lepiej. Szok pierwszej nocy minal.
Natomiast kazdego ranka zaczynala sie zabawa w kolejke do kibla. Byl tylko jeden na cale pietro, na 30 osob. To CIUT malo. Ale ja mialem patent - wstawalem o 6 rano (bo i tak sen sie nie kleil) i po pol godzinie umyty kladlem sie spac. Potem poprawka ok 12 gdy kibel luzniejszy i dalo sie jakos zyc. Caly czas pocieszalem sie ze to tylko 9 zeta za noc :)
Ponizej jedyne dwie fotki ktore zrobilem w calym Vientiane. Na pamiatke :-)

dormitorium dla bardzo WYTRAWNEGO konesera

to ta rudera, wejscie zaraz po lewej przed cafeja z platnym internetem (7 zeta za godzine banda!)

18 marca 2009

vang vien

mam takie wrazenie ze im dalej na poludnie to laos robi sie mniej ciekawy. Ludzie tez bardziej cfaniakuja. Vang Vien to mekka imprezowiczow - miejscowa costa brava. Piekne scenerie dokola przypominaja Yangshou w Chinach ale miejsce zdecydowanie nie dla mnie. Stezenie maloletniego i halasliwego bialasa na m2 zbyt wysokie. I nie ma dobrych szejkow owocowych! (!!??)






















specjalny typ rozrywki dla bialasa z ameryki i australi - ogladanie filmow w knajpach. W co drugiej z nich codziennie odbywaja sie pokazy hiciorow dla niewymagajacych :-)