30 września 2007

droga do dagestanu

autokar calkiem niezly, wypchany po polowie dagestanczykami i ruskimi. Po dwoch godzinach jazdy (wyjazd 6:30!) wszyscy juz byli nawaleni. Caly tyl autokaru zamienil sie w zespol piesni i tanca. Na szczescie szybko sie zmeczyli i poszli spac. Zapowiadala sie spokojna noc ale nie ma tak letko. Po polnocy bus zaczal jezdzic zygzakiem. Poniewaz siedzialem w pierwszym rzedzie to wszystko widzialem. Kierowca przysypial na maxa i jezdzil od krawedzi do krawedzi a jak sie bardziej ocknal to wrzucal jedynke i pilowal przez kilka kilometrow srodkiem drogi. Drugi kierowca spal w najlepsze i mial wszystko gdzies. Wszyscy mieli wszystko gdzies. Nie bede oszukiwal zrobilo sie lekko nerwowo. Szofer jechal jak w malignie a ja sie modlilem zeby nie wpieprzyl sie w drzewo. Wreszcie z tych nerwooff zagadalem ze znajomym pasezerem ze trzeba obudzic drugiego kierowce. Tak tez zrobilismy. Na przystanku sie wymienili i dalej poszlo bez problemow. Wreszcie mozna sie bylo zdrzemnac na chwile.
Ale nienadlugo bo gdzies po 3 w nocy milicja nas zatrzymala i zaczela sie kontrola. Bylem jedynym inastrancem i od razu zaczal sie magiel. Turysta to niezla gratka, a nuz uda im sie wycisnac troche kasy? zaczeli dokladnie grzebac w plecaku i w kieszeniach. Jak juz nie znalezli kontrabandy to chcieli juz tylko na wodke. Nie dalem sie zwiesc, "poszlem w desen biednego polaka jezdzacego na stopa" i nie dalem grosza. Ale zmeczenie zenitalne. Dojechalimy z 3 godzinnym opoznieniem, bo jeszcze potem ktos inny zapomnial na posterunku karty imigracyjnej i trzeba bylo wracac itd itp. Max. dojezdzamy do machaczkali, miasta nad morzem kaspijskim
wypasiony merol
ten z lewej lubi przysypiac, ten z prawej to glowny wodzirej w busie
kamraci z zespolu piesni i tanca

25 września 2007

Ikarus do Soczi

dojechalem do Soczi. 8 godzin w autokarze to niby malo ale w zdezelowanym ikarusie to masakra. Jestem mocno zlojony, bo w sumie juz ze trzy dni w drodze i nie nocowalem nigdzie poza srodkami komunikacji. Jeden natrysk to rowniez za malo, robi sie mikroklimat. Bus do Soczi jechal w nocy ale wypchany ludzmi po brzegi. Co gorsza moj fotel byl tak rozwalony ze pol drogi siedzialem na jakichs metalowych pretach. Max.
Mimo tego zadowolenie jest duze. Jest cieplo. 24 stopnie. Moze czarne szumi w oddali a miasteczko na pierwszy rzut jest przyjazne. W miedzyczasie dorwalem jakies przewodniki i mapy i widze ze bedzie co robic na calym rosyjskim wybrzezu "lazurowym".
to tyle na szyPko, sie wylaczam z dworcowej kafejki i ide odespac.
aa, znalazlem prywatna kwatere w centrum i po negocjacjach (srednich bom zmeczony) stanelo na 400 rubli za noc.

woronez i krasnodar

wydostalem sie z woroneza uff. Znalazlem jakis nocny przejazd kombinowany do Krasnodaru, czyli od razu nocleg w cenie :). Mowili ze w sezonie to sie czeka pare ladnych dni na "plackartnyj" (najtanszy sypialny).

dojechalem do krasnodaru w poludnie, wiec szybko obczailem sytuacje - miasto srednio ciekawe wiec od razu kupilem bilet na nocny bus do Soczi - w koncu trzeba obaczyc jak sie rosjanie szykuja na olimpiade w 2014 roku. Reszte dnia poswiecilem na zwiedzanie. Niestety nie ma czego opisywac, miasto jak miasto - zycie koncentruje sie tak jak w woronezu wokol dworca i pseudo multipleksow. Brakuje tylko macdonalda jak w woronezu ktory zdecydowanie byl glownym miejscem zbornym wieczorna pora. Masakra. Mam powoli wrazenie ze rosyjskie miasta sa jak amerykanskie - podobne do siebie i nic sie nie dzieje. Coraz mniej zaskoczen, zero zdziwien.

23 września 2007

nocleg w woronezu

cos czulem ze beda jaja z noclegiem. Zaczelo sie juz w Charkowie gdy przemaglowalem caly internet i doslownie zero konkretnych noclegowni w calym woronezu. Ostatnim rzutem zrobilem jakis szybki wydruk hoteli w miescie. Poza tym nigdzie nie mozna bylo kupic zadnych mapek, planow miast ze o przewodnikach rosji czy kazachstanu nawet nie wspomne. Jak jednej babie w najwiekszej ksiegarni pokazalem PASCALA to wygladala jakby zobaczyla UFO. U nich ZERO przewodnikow jakichkolwiek!!! Szokk. Widac ze ukraincy rzadko podrozuja a jesli juz to tylko last minute.
Jak dojechalem do woroneza to sie zaczal kociokwik. W kasach biletowych w moim kierunku "bilietow niet" a najwczesniej dopiero za dwa dni. Niedobrze bo to znaczy ze musze jakos przekiblowac w miescie przynajmniej dwie noce. Gdzie tu nocowac?? W pociagu nikt nieczego nie wiedzial, wszyscy jechali w odwiedziny do znajomych. Na dworcu oczywiscie ZERO informacji, kazdy macha reka na odczepne. Ostatnia desku ratunku - taksowkarze przed hala. Wyszedlem i zaczalem wypytywac o noclegi w gastinicach, akademikach, pensjonatach, prywatnych itp, cokolwiek. Ale taksowkarze zaczeli cos kombinowac i chcieli mnie wywiezc daleko za miasto. A to mi sie nie usmiecha. Olalem ich, oddalem plecak do przechowalni i ruszylem w miasto. Zaczelem obdzwaniac hotele z wydruku. Kilka z poczatku listy mialo najtansze noclegi po 2500 rubli czyli prawie 300 zeta za noc! Ja pierdziele! Cisnienie mi ostro skoczylo. Zaczela sie lekka kurwica. Pol dnia minelo, a ja wciaz bez noclegu a dwie noce w poczekalni dworcowej to jakis zart. Przed oczami mignal szybki powrot na ukraine gdzie jakos zawsze kwatera byla. DZwonie dalej, cena zeszla do 1500 rubli. To wciaz duzo za duzo. Chyba trzeba bedzie sie poddac. Dalem ciala do potegi. Trudno. Ale jeszcze szukam dalej, chodze po roznych "gastinicach", wypytuje i wreszcie wykonuje telefon ostatniej szansy i udaje mi sie wyrwac pokoj za 800 rubli za noc. Jestem uratowany. Niezly hotel w centrum, jest natrysk, ciepla woda, wreszcie spokoj, mozna odsapnac. Po 18 sie loguje z lekkim zadowoleniem. Jutro trza bedzie zawalczyc o jakis bilet kolejowy na poludnie. Ale dzisiaj sie tym nie przejmuje. Ide na zwiedzanie miasta i cos zjesc. poczekalnia dworcowa 6 rubli
pokoj w hotelu "brno" 800 rubli
ktora bramke wybierasz? :)

22 września 2007

Priwiet Rossija!!!

udalo sie przekroczyc granice, i znowu jestem w Rosji, dokladnie w Woronezu. Byl lekki stres przed granica ale okazalo sie ze celnicy bardziej trzepia ukraincow niz nas. Az mi sie szkoda ich zrobilo. U mnie poszlo jak po masle. Mocne papiery (i drogie niestety) to podstawa.
Dobra ide szukac kwatery. Na Rosje mam niby ponad dwa tygodnie czasu ale zobaczymy jak to bedzie. Zaczelo znowu padac. Te chmury mnie gonia od samej polski dammit.

Cmentarz w Charkowie

jest taka tradycja zeby odwiedzic cmentarz pomordowanych przez NKWD w Charkowie. Aby dojechac trzeba wsiasc w busa na ulicy sumskojej 236 lub 296 i jechac na "piatihotki". (1HR). Cmentarz pamieci jest po prawej stronie, zaraz przed skretem na osiedla piatihotki. Nazywa sie "Memorial Ubitych Soldatow" ale nazwy nie jestem pewien.

tutaj Kwach sie potknal nawalony jak stodola skladajac holdy. Oryginalna wersja dla porownania tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=g8N_EG7jJ5U

21 września 2007

Kilka spostrzezen trEfnych

Mija drugi tydzien mojego pobytu tranzytem na Ukrainie. Kilka spostrzezen wazkich:
- samochody na ulicach jezdza wariacko, piesi nie maja szans
- jesli napotkacie piwo "Desant" to uciekajcie jak najdalej. Zygowiny i wymiociny w jednym. Gorsze niz polskie "VOLT" z warsu pkp
- zebracy na ulicach to kokosowy biznes. Na przyklad wchodzi jakas baba do autokaru i zaczyna biadolic strasznie, po pokazie kosi od kazdego po pare hrywien. Caly autokar solidarnie sie zrzuca na ciezka niedole babuszki wystrojonej chyba na stadionie XX-lecia. A ja sie czuje jak ostatni buc bo nie daje ni grosza :). Najgrozniejsza ich bronia jest litosc. keep that in mind.
- trzeba uwazaj kupujac herbate z cytryna. Czesto sie trafia zuzyta po innym kliencie :-)Widocznie taka tradycja. Nobo bieda.
- wsrod mlodziezy ukrainskiej jest kompletny "pierdolec komorkowy". KAZDY sklep z telefonami przezywa oblezenia. Latwiej kupic komore niz jedzenie.
- najnowszy bajer fragier wsrod rajdowcow samochodow ZIGULA, WOLGA, LADA to niebieski neon pod karoseria. Swieci bajerancko i kazda diewoczka w dresie dostaje spazmow.

20 września 2007

Akcja Charkow

W Charkowie max. Dojechalem znowu nad ranem i od razu zalogowalem sie do dworcowego hotelu. Babuszek z kwaterami na peronach ani w zab, dobrze ze mialem plan B a nawet C.
Charkow jest duzy, taki mniejszy Kijow. Imprezowo jeszcze bardziej niz w Odessie. Wieczorem swietna atmosfera na wielu placykach i parkach w miescie - w koncu miasto akademickie, masa mlodziezy. Oczywiscie kazdy trzyma browar lub wino. Caly czas ten sam pierdolnik jak to na Ukrainie. Juz sie przyzwyczailem. Kilka fot pogladowych.


kwas chlebowy od babuszki


placyk dworcowy w nocy jak dyskoteka, w tle hala dworca


ludzie laduja sie do marszrutki w centrum
klasyczny pojazd na glownej ulicy miasta "Sumskaja"
charkowianka czeka na marszrutke - niestety nie umiem obrocic foty za co przepraszam strasznie

19 września 2007

Foty dzialaja, Odessa dobra ale bez rewelacji

Widze ze foty sie laduja. Cudem. Zaraz zaktualizuje kilka starszych tematow na szybko. Ale tak naprawde jestem juz w Charkowie, o ktorym w nastepnym odcinku.

W Odessie siedzialem dwa dni i zdecydowanie wystarczylo. Miasto robi swietne wrazenie ale tylko na poczatek. Piekne butiki, masa knajp, wozy z salonow lexusa, na chodnikach FAshionTV. Jest nawet plaza niedaleko centrum. Widzialem tez dwoch czarnych i wycieczke zoltych na ulicy. CZyli pelny los kosmopolitos hehe. Do tego bardzo ladna architektura zywcem z petersburga - mega wielkie dworce, opery, urzedy itp. Jednak samo zwiedzanie skonczylo sie dla mnie po jednym dniu. No bo ile mozna w lazic po paru ulicach na krzyz? ile lezec na plazy podobnej do tej w gdyni gdzie wiatr juz lekko jesienny? A ile schodzic po schodach potiomkina ktorych by sie niezauwazylo gdyby filmu nie nakrecili? W odessie zdecydowanie brakuje bulwaru nadmorskiego, zycie byloby ciekawsze i mozna sobie moze poogladac a tak to wieczorem zostaja jedynie spacery po nie najladniejszym porcie lub glownej ulicy w centrum.

Zatem skupilem sie na knajpach. Z jakims szwajcarem z hostelu lazilismy wieczorami od jednej do drugiej i rzeczywiscie klimat jest wyborny. O drugiej w nocy jeszcze sporo ludzi sie kreci, mimo ze dzien roboczy. Pyszne piwo i zarcie. Ceny wysokie ale nie rzutuje. Podawane jak w palacu sultana. Atmosfera ogolnie festyniarsko (na ulicach) weselniana (w knajpach). Wszystko zalatuje typowym kurortem ale przynajmniej jest na co patrzec i czym sie delektowac :)
pieski przed hala dworca glownego. Ukrainski standard.
slynne schody patiomkina, z ktorych zjezdzal jeszcze slynniejszy wozek

Odessa foto test

ja juz w odessie. Dojechalem 7 rano. Ponizej tak wyglada czlowiek po 14 godzinnej wegetacji w autokarze.

Foty

Jest problem z wrzucaniem zdjec. Internet to deficyt na ukrainie a jak juz jest to Win98 bez usb. Ciezko. Ale spoko, cos sie wymysli z czasem i beda kolorowe updejty. Wiem ze sa naciski odgorne, a smaczkow juz sie troche uzbieralo z ukrainy :)

Kamieniec - Nadzieja i rozczarowanie

Kamieniec Podolski to jednak zadupie. I to przez duze Z. Niciewo tam do raboty. Normalnie nic sie nie dzieje, nuda panie, az sie chce szybko wyjechac. Sama twierdza i starowka w remoncie to za malo zeby sie zostac o godzine dluzej. Co gorsza zadnych sensownych ludzi nie mozna poznac! A to juz bardzo niedobrze.
Nie polecam rowniez post sowieckiego hotelu "Ukraina" gdzie w pokojach wieje jak na centralnym a kible zyja wlasnym zyciem. Warto rowniez nadmienic ze tutaj znajdowala sie pierwsza toaleta "na Malysza" w tej trasie.
Z wyjazdem rowniez nie bylo letko. Kierunek - Odessa. Ale okazalo sie ze pociagi kursuja jak im sie zachce i to w dni powszednie jedynie, wiec ratowalem sie autobusem rejsowym. Niestety legalne bilety w kasach nie do zdobycia. Musialem sypnac groszem samemu kierowcy to mnie jakos upchal do autokaru. Dosc powidziec ze skosil mnie 2x wiecej niz normalnie ale i tak mialem szczescie bo wieksza czesc bandy co ze mna czekala pol dnia pomeczy sie jeszcze w przereklamowanym kamiencu :)

Ceny:
Kamieniec - Odessa - 95 HR
internet 1 godz. - 1,6 HR
nocleg w hotelu - 60 HR
zwiedzanie twierdzy - 5 HR

15 września 2007

Kamieniec Podolski i Czerniowce

Dotarlem do Kamienca Podolskiego. Zmeczenie spore i gardlo mnie zaczyna naparzac. Do tego znowu zaczelo lac. Na szczescie znalazlem tez net i dorwalem sie do klawiatury wreszcie. Jutro ide badac teren. Wstepne rozeznanie mowi ze to zadupie. Ale pewnie sie myle. Jutro sie obaczy.
CZerniowce - bardzo ladna miescina ale wylacznie w czesci starego miasta. Staroweczka jak z filmu, odnowiona i oswietlona noca jak wieza Eiffla. Te pikne kamienieczki az nie pasuja to tego calego balaganu na ukrainie. Jak wyjete nie z tej bajki, prosto z dzielnicy wiednia.
cenniki bo zapomne:
hotel dworcowy - 35HR + prysznic 9HR (!!)
bus czerniowce - kamieniec - 17 HR
szklanka wina - 3 HR
trolejbus - 60kopiejek

Jurij z KGB

poznalem Jurija w CZerniowcach, jakos tak sie napatoczyl w pokoju dworcowym i zaciagnol na piwo. Niby jedno, ale skonczylo sie na wielu. Bo Jurij to przypadek szczegolny, pracuje od 20 lat w sluzbie narodu, najpierw KGB u brezniewa i gorbaczowa, potem chyba w GRU a wreszcie pomaga w wyborach niedoszlej miss kreconego warkocza Julii Tymoszenko. Niby wszystko cacy ale jak juz sobie wypil i sie zrobilo baardzo wesolo w calej knajpie to zaczal spiewac jakies songi pochwalne na czesc...Wojciecha Jaruzelskiego! Jego idola wszechczasow. !(@#%!@(%. Wlos sie jezy glowie panie. SZkoda ze nie mialem dyktafonu. Moznaby puscic w obrot na wrzuta.pl.

A z kolei inny lokator z mojej rudery, z dnia nastepnego , jakis BYZNEsman z zakarpacia, wygadal sie ze z politykow to szanuje tylko jedna postac. Aleksandra Kwacha. Widze powoli ze nie nalezy gadac o polityce wogole.
aa, w tych knajpach dla miejscowych, gdzie turysci raczej nie zagladaja to klimat jest ciekawy trzeba przyznac. Nie dosc ze taniocha, to wesolo i swojsko. Jezyk nie jest tu zadna bariera.

Kilka spostrzezen wazkich prostych

Im dalej na wschod Ukrainy tym wiekszy pierdolnik. Ponizej kilka spostrzezen wazkich:

- bieda panie az piszczy. Lwow. Czerniowce, Kamieniec sa ladne ale tylko w srodmiesciu. Jak sie wyjedzie pare ulic dalej to...blokowiska betonowe jak w nowej hucie. Tylko ze gorsze bo nieotynkowane, zniszczone i zasmiecone a na balkonach suszy sie pranie (szyby dawno stluczone to przewiew jest ze hej)
- coraz wiecej psow na ulicach! Widac ze mongolia juz blizej. Widocznie hyclow brak bo bieda straszna
- targi i bazary to podstawa handlu. W kazdej wsi miescie jest przynajmniej jeden "bolszoj bazaar". Asortyment jak ze stadionu ale przede wszystkim swieze zarcie i pyszne tanie owoce.
- nawet przy glownym rynku we lwowie cala jedna kamienica jest zamieniona w bazar. Oprocz tandety,kiczu i dziwnego smrodu (podjezdza pod grzyba), jest tam miedzy innymi najwiekszy wybor maszyn do szycia jak widzialem w zyciu (?!?). Dla takiego turysty z niemiec to szok. Wybiega w poplochu i nie wierzy. Tak jakby przeniesc kupcow z kdt na nasza starowke. Max.
- piekny lwow tonie w ciemnosciach po zmroku. Prad oszczedzaja bo przeciez bieda. A ulice strasznie dziurawe i mozna niezle wpieprzyc sie w kaluze nie plytKOM, wiem z doswiadczenia :)
- ludzie bardzo pomocni i przyjazni jak sie ich blizej pozaczepia. Sami nigdy sie nie odezwa ze strachu czy z HWC.

12 września 2007

Piwo na sniadanie

Jest taka swiecka tradycja wsrod mlodziezy we Lwowie. Zamiast kafki, herbaty czy soku wiekszosc z miejscowych gringo preferuje przynajmniej po dwa browary 0,3 na sniadanie. Do tego jakis omlecik, pare tostow i wsjo. ZERO kawy. ZERO herbaty. Nie ma znaczenia plec wszyscy jada rowno przy ladzie "dajtie piwo pazalusta", godzina 9:30 przypominam.

11 września 2007

Lwow zdobyty, aklimatyzacja

O rany, ale czas leci. Dostalem sie na Ukraine. Najpierw pociag do Przemysla (49 PLN), potem busik na granice (2 PLN) i po kilometrowym spacerku przez granice i paru formalnosciach wsiadlem do busa do lwowa . Jesli ktos mysli ze w warszawskich tramwajach smierdzi letnia pora to niech wsiadzie do busa wypchanego ukraincami. W powietrzu wisi kwas. Mydla zabraklo w calym kraju. Ale to nawet dobrze, bo dwie godziny na stojaka sie nie dluza bo coraz to nowe zapachy. Ukraina pachnie to juz wiem :)

Lwow ladny. Ale tez nie przesadzajmy. Krakow i Wroclaw jakos sie bronia i to niezle. Starowka mala ale przyzwoita, masa knajpek i swietne zarcie - polecam przede wszystkim mega jadlodajnie Ükrainska Chata" kolo uniwerku. Mniam. Oczywiscie wszedzie miejscowe piwo "lwowskoje" bardzo korzystne. Lekko podjezdza pod zubra. I cena 2,5 HR za 0,5 czyli ok. 1,3 PLN! I to jest cena! To lubie hehe. Ludzie absolutnie sympatyczni. Zwlaszcza diewoczki- ale o nich zrobie osobny rodzial jak sie troche rozeznam. Na razie spoko, wszedzie bezpiecznie i milo.

W lwowie strasznie podrozalo. Wszystkie ceny z Pascala to nieporozumienie, trzeba mznozyc razy 3. Pierwsza noc wypadla w hotelu Arena gdzie nartysk natrysk lekko przypomnina komory gazowe rodem z akademika w Irkucku gdzie swego czasu sie zatrzasnolem niechcacy :), ale przynajmniej ciepla woda jest to wazne. Dzisaj zadekowalem sie u znajomych polakow i wreszcie cena spadla, jest atniej i sympatyczna atmosfera.

Cmentarz Lwowki robi swietne wrazenie. Duzo i zadbany. Pieknie polozony na wzgorzach. I oczywiscie polski wojskowy "Orlat Lwowskich" przypomina ze tu kiedys byla Polska. Jest tu pare smaczkow- okazuje sie ze z raz na tydzien jakas norodowka miejscowa robi demolke naszych grobow. W nocy demoluja a w dzien trzeba naprawiac. TAk przynajmniej przewodniczka mowila z wyciezcki , do ktorej sie podlaczylem "niechcacy" :-)

Takze na razie bez wiekszych ekscesow, robie aklimatyzacje ogolna. Rosyjski przypominam sobie lekko i proboje focic ale guzik wychodzi. Ciagle naparza ten cholerny deszcz. Tak czy tak jeszcze dwa dni i spadam dalej na poludnie do CZerniowcow, moze bedzie cieplej i sloneczniej. Wyczailem jakichs polakow, wiec jutro trzeba bedzie mecz pokibicowac w pubie. DAMY RADE. POLSKA BIALO CZERWONI!! EEEOOO!! EEEEO!!!

to tyle na szybko, jeszcze cenniki:
bus Medyka-Lwow - 9,5 HR (hrywny)
hotel "Arena" - 60 HR (podrozalo trzy razy)
kwatera prywatna - 35 HR
browar Lwowskoje - 2,5 HR
sredni obiad - 16 HR
internet - 4 HR za godz

pazdrawljaju
boria

05 września 2007

Azja 2007

Dzisiaj konkrety. Wyruszam w niedziele 9-ego września. Wszystko właściwie przygotowane ale i tak sto razy dziennie zastanawiam się czy jeszcze o czymś nie zapomnialem. W paszporcie pełny pakiet - trzy wizy turystyczne - rosyjska, kazachska i chińska. Niestety bardzo podrożały opłaty konsularne do Rosji od mojego ostatniego razu w 2005. Teraz kosztuje to tak:
Rosyjska 3 tygodniowa - 287 PLN (!!!)
Kazachska 4 tygodniowa - 261 PLN
Chińska - za darmo :-)
Już na początku poszło sporo budżetu ale mam nadzieje że to sie jakoś wynagrodzi w drodze. Gdybym jechał tranzytem byłoby duuużo taniej ale również dużo mniej czasu i więcej nerwów. Podobno ostatnio Mr Putin szaleje i jazda na tranzycie to zwykła ruletka.
Wszystkie wizy wyrabiałem w ambasadzie chińskiej i w biurze STUD-TOUR, ul. Belwederska 44, Wawa tel. 498 51 02.
Ponizej mapka BARDZO poglądowa mojej trasy azjatyckiej i właśnie tak trzeba ją traktowac. Znając życie to każdy plan po sto razy się zmieni i skomplikuje. Ale przynajmniej kierunek jest jasny - na wschód! TAM MUSI BYĆ JAKAŚ CYWILIZACJA! :-). Wyprawa potrwa kilka miesięcy.