11 stycznia 2008

yangshuo

kolejny odcinek trasy, znowu walka w kasie o bilet, znowu trza pakowac plecak (ktory tak przy okazji mimo zdziadzienia od paru lat ciagle spisuje sie wzorcowo - I LOWE ALPINE! ) i w droge. Troche mnie to wszystko juz przytlacza. Ale jednak dla takich momentow jak wjazd do Guilinu warto sie pomeczyc. Od switu mialem oczy wlepione w okna pociagu - za ktorymi pienily sie wapienne szczyty skalne poutykane jak rodzynki posrod zielonych lak. CZasami mignela jakas wioska albo fabryka wcisnieta pomiedzy skaly. Widoki prosto z powiesci Tolkiena. Szokk. Cala prowincja Guingzgu az po granice z Wietnamem na poludnie wyglada podobnie. Najbardziej znana jest okolica Yangshuo do ktorej wlasnie dotarlem po przesiadce w Guilin.

facet z ptakami na jeziorze w Yangshuo pływa tylko dla turystów. Typowa ściema :)






łódka VIPowska
łódka dla Ludu




Brak komentarzy: