21 października 2008

szyPki updejt

kurka wodna, już prawie koniec października a ja ciągle w lesie. A raczej w wawie. Nie tak łatwo wyrwać się z ojczyzny, kraju przodków i potomkófff która trzyma mnie mocniej niż kac po metaxie. Ostatnim razem miałem "poślizg" półroczny.
Krótki raport z ostatnich wydarzeń ważkich:
trzy tygodnie byłem na kanarach - na wylkanicznej wyspie Lanzarote. Jednym słowem - korzystnie. Dobre wino, ludzie bez fochów i pogoda. Prawie 30 stopni rzecz jasna. Odwiedzałem brata ciotecznego więc również było śmisznie i po kosztach.
Teraz odchorowuje jakiś kaszel wirusowy który chyba przywloklem jeszcze rok temu z azji. Upierdliwe jak cholera.
A że jest podobno kryzys więc mój biznes nieruchomości nie idzie tak cudownie jak to drzewiej bywało. Trza przypilnować troche. Wszak ktoś musi opłacić moje wybryki na drugiej półkuli :)
Żeby bloga ożywić powrzucam niebawem kilka fotek z planety księżycowej - Lanzarote. Nie przykładałem się do robienia zdjęć więc i efekty mizerne. Ale zawsze pamiątka.

Brak komentarzy: