26 listopada 2008

kaliningrad

na dworcu zgodnie z planem odebrala mnie znajoma - Lena. Mielismy spedzic kilka cudownych, sympatycznych a w porywach nawet upojnych dni w tym miescie. Wszak planowane to bylo prawie roku czasu!
Mialo byc pieknie...a wyszlo jak zwykle. Nie wdajac sie zbytnio w szczegoly (ta historyjka doczeka sie odobnego odcinka ) powiedzmy ze kolezanka nie stanela kompletnie na wysokosci zadania. Ale to moze ja wymagam za wiele. Sam nie wiem.

O Kalingradzie natomiast moge powiedziec tylko ze drogo jak sk**** i zimno. Po dwoch dniach z ulga ewakuowalem sie na Lotve.


1 komentarz:

zenka pisze...

Uuuu, a kiedy ten 'osobny odcinek'? Nie można tak czytelników zostawiać w niepewności. To rodzi agresję, psychozę maniakalno-depresyjną i inne odstępstwa od normy, niebezpieczne dla otoczenia w dodatku :P
Ciekawe jak może kobieta nie stanąć na wysokości zadania :P