15 stycznia 2009

vladivostok

dopiero we Vladivostoku widac jak komunizm potrafi spieprzyc krajobraz miasta i wogole calego regionu. Gdyby nie socjalizm byloby drugie Seattle albo mini Vancouver. Moge sobie na przyklad wyobrazic co by CHinczyki wybudowali nad taka malownicza zatoka z morzem japonskim bo obu stronach polwyspu. A tak to mamy blokowiska panie, blokowiska z wielkiej plyty. A szkoda.
Miasto zyje z importu samochodow i z lowienia ryb. Widac to golym okiem - fury lepsze niz w londynie a knajpy serwuja wszystkie typy kuchni rybnej. Duzo koreanczykow i chinczykow. Widzialem tez kilka japonskich restauracji. DOsyc fajny klimacik, lekko kosmopolityczny. Ale to jednak wciaz Rasssija o czym przypominaja rozwalone drogi, zaniedbane bloki i cfaniactwo miejscowych gringo.


co to za fura? jakis nowy isuzu chyba?

siedza na morzu japonskim i sobie lowia, no jak tak mozna? :)

zwroccie uwage na marki samochodow. W mentalnosci rosyjskiej posiadanie dobrej fury oznacza przynaleznosc do elity. Wszyscy we Vladku sa juz ElYtOm.

Brak komentarzy: