11 marca 2009

polowanie na monka (mnicha)

jest taka akcja w luang prabang ze kazdy turysta powinien sfotografowac monka zeby zaliczyc wycieczke do udanej. Monki sa barwne i fotogeniczne w swoich pomaranczowych wdziankach. Najlepiej sprobowac go wyhaczyc z jakas strzelista swiatynia w tle (watem) i najlepiej zeby byla lekko rozmyta. Wtedy jest niby pelny autentyzm i egzotyka i znajomi w kraju na pewno krzykna WOW!. Idealnym momentem do sfocenia monka jest brzask (ladne slowo). O godzinie 5:30 monki zaczynaja isc szeregiem przez miasto i zbierac jedzenie od mieszkancow. Wyglada to dosyc pieknie. Chociaz zamiast wrazen mistyczno-religijnych ujrzy sie zwykle watahy turystow klebiacych sie jak paparazzi na trasie przemarszu mnichow (ja rowniez sie do nich zaliczalem). A jesli ktos przespi ranek to mozna jeszcze sprobowac zlapac monka popoludniu tzw. monk popoludniowy. Niestety jest to duza ekwilibrystyka i aby zrobic fajne ujecie w pelnym sloncu to trzeba sie napocic doslownie. Monki sa szybkie i zakrywaja sie parasolkami. Ale trzeba probowac bo zabawy jest z tym sporo. CZasami nawet sami zagaduja (a sa to dee facto bardzo sympatyczni ludzie!) bo ucza ich w szkole budyjskiej angielskiego i podstawowych pytan do napotkanego obcokrajowca.
Jest jeszcze ujecie mnicha pozno wieczornego, podczas modlitw w swiatyni - tego jeszcze nie probowalem ale widzialem jak zbieraja sie wypasieni turysci polujacy na ujecie z dlugimi obiektywami.
Ponizej fotki z porannej sesji obiektywem 50mm. Powoli zaczynam kochac to male, niepozorne szkielko. Pelna galeria jest juz dostepna tutaj http://www.pbase.com/borys/laos_2009
Enjoy.












3 komentarze:

Zawzięta pisze...

Aż dziw bierze, że nie denerwuje ich to (a może denerwuje, tylko jedyni świadkowie zostali pożywką dla roślin?). Już widzę, gdyby ktoś Polaka okupował w ten sposób z aparatem... nie przetrwałby chyba w całości;)

czwartek pisze...

O do licha...! ale optymistyczny wpis, aż się czuje, że Ci tam klimat odpowiada, chłopakku :)

Po takim polowaniu człek zapewne na maksa zMONczony, beerlao sieknąć trzeba i pomedytować :)

Unknown pisze...

zfieszak, oni przyzwyczajeni bo ida pokornie i biora pozywienie od kazdego kto daje, nawet od turystow ktorzy kupuja pakiety zarcia za 10tys kip i udaja buddystow byleby tylko zrobic dobra fote, co jest moim zdaniem skandalem. Niech sprobuja robic sobie takie jaja z muslimow cfaniaki!

czwartek, i dokladnie jak piszesz, coraz bardziej mi tu wszystko odpowiada cholerex. Nawet odwieczne pytanie :co z ta polska coraz rzadziej mnie nachodzi...:)

a beerlao nie polecam, ale mozna sie relaksowac dla odmiany przy shejkach. W koncu lepiej poczekac na lepszy browar niz sie truc jakims badziewiem.