06 czerwca 2009

kacykkk

ech, mialem w ten weekend zrobic skuterkiem tzw maly loop wokol parku narodowego niedaleko Chiang Mai, z noclegiem w fajnych domkach bambusowych przy goracych zrodlach. Ale guzik wyszlo. Wczorajszy wieczor mnie niespodziewanie pokotlowal. Zaczelo sie spokojnie na wieczornym buffecie tajskim (11 pln) z gromada studentoff degeneratof z kursu. I tak szlo od pifka do pifka, weszlismy w dobry klimacik. I grupka potem sie zmniejszyla az w pewnym momencie zostalem sam z dwoma japonczykami. A japonce to ULTRA weseli ludzie jak powszechnie wiadomo wiec najpierw zaliczylismy jedno entertTEJment Senter :) potem drugie, potem jakas dyskoteka chyba "bubbles" sie nazywala o ile kojarze w przeblyskach. I tak mi zeszla prawie cala noc. Obudzilem sie chudszy o kilka SETEK w przeliczeniu na pln i byl tez spory bol LBA w sensie glowki. Ale nie zaluje bo coraz lepiej mi idzie "socializing" z miejscowymi gringo a przede wszystkim z nieziemsko uroczymi "puying thai". You knowS :)
A i tak dzisiaj znowu leje. Moze za tydzien uda sie wyjechac z miasta w dalszy plener...ale nic na sile :)


dzisiaj leje o tak'o...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czesc:)
Prosze, prosze u szanownego milosnika czkolady zastoj, i jakies straszne rzeczy?! Chociazby z ta kobra krolewska, dobrze, ze kolega podkreslil, ze to tylko zdj, z inern., bo mozna sie pomylic co jest iluzja, a co konkretem;)(ostatnio moje ulubione slowko:)

Czytajac sobie te ostatnie posty,i moze pod wplywem deszczu, blekitu nieba, zamysleniu:) przypomnialam sobie pewien cytat K. Gibriana:

"Odkrylem tajemnice morza rozmyslajac nad kropla rosy",
Ja moja tajemnice odkrylam jakis czas temu patrzac przez 1s w glebie pewnego blekitu...:)
I kiedy kolega pisze w tajemniczy sposob o tym "INNYM SWIECIE" tam daleko, to z duza ciekawoscia zastanawiam sie do jakich to odkryc, i do jakich wnioskow szanowny pan doszedl?:)

Pozdr. I.

Unknown pisze...

Czesc I.! ladny wpis! Dziekuje.
Odnosnie czekolady - ciagle nie jest dobrze. Miejscowe wynalazki sa wciaz niejadalne. Pojawilo sie natomiast sporo stuffu z...Japoni. Smakuje niby lepiej ale jakos nie moge sie do konca przekonac. A gdy czlowiek zaszaleje i kupi Rittera lub Lindta to mozna sie nadziac na "lekko przeterminowane". Czasem po prostu szlak trafia. Jesli mi rodacy nie przywioza kryzysowego Wedla czy Milki to chyba bede musial skoczyc na zakupy do HK :)
A w "Innym Tutejszym Swiecie" najprzyjemniejszy jest chyba brak pogoni za czymkolwiek, troche jak latynoska "maniana" oraz kilkanascie drobnych SZCZEGOLOW ktore robia POTEZNA roznice w jakosci zycia.
Ale o tym postaram sie napisac wiecej w kolejnych postach. Na razie wkuwam tajski i zdobywam doswiadczenie.
cheers! :)