31 stycznia 2010

z ostatniej chwili

w ostatniej chwili przez rozpoczeciem kursu TEFLa, odwiedzili mnie znajomi rodacy. Zawsze to milo, gdy mozna sobie pogadac po polsku, w egzotycznej scenerii. 3 dni fajnie minely.
A jutro z rana uderzam na uniwerek. Musialem specjalnie kupic dodatkowe koszule z dlugim rekawem i jeansy bo wymagaja (skandal!). Zdazylem tez lekko przejrzec gruba ksiazke pt "how to teach english" i obejrzec film instruktarzowy na DVD, ktory mi wczesniej dali po uprzednim zaplaceniu kasy. (nie ma nic za darmo). Zobaczymy jutro co to wszystko warte.



nowa atrkacja w tajskiej wiosce: SZCZelanie do melonof z kuszy. 10 BHT za 3 SZCZaly

Agniecha, Artur oraz kierownik wycieczki. Widok z tarasu na wioske "Doi Pui".

dzieci w wiosce chetnie pozuja ale niestety zaraz potem wolaja pieniedzy.



grillowane robale po tajsku, do wyboru wedle gustow. 15 BHT jedna porcja w plastikowej torebce. Zdarzylo mi sie raz w zyciu sprobowac tego swinstwa. Trafil sie akurat taki duzy tlusty okaz, zgrilowany byl chyba tylko do polowy bo mial jeszcze sporo sosu w srodku. Bleeee. Zostalem poczestowany znienacka w pubie i nie moglem odmowic. Na szczescie bylem srednio trezwy bo inaczej organizm by nie przyjal. Ohydztwo. Blee

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dwa dni potem wydlubywalem nogi robala z zebow :-) he he...
krzyss

Pola pisze...

Napisz jak w szkole?