A no nijak. Siedzę w Wawie i prostuję sprawy mozolnie. Idzie to wszystko średnio ale jakoś idzie. Jeszcze troche czasu i cierpliwości. Bedzie dobrze.
A wogóle zacząłem myśleć o powrocie do Tajlandii...ale drogą lądową. Kto wie? Na razie badam możliwości. Kolejny updejt pojawi się w maju. Kwiecien jest zarobiony, nie ma mnie, nie orientuje się, nic :)
4 komentarze:
Lądem może być całkiem przyjemnie. Z racji wulkanu zupełnie niechcący przejechałam ostatnio prawie 3000 km. I mimo dramatycznego zmęczenia było warto. Fajna przygoda :)))
z północnopolskimi pozdrowieniami,
b
Borys to nic trudnego. Zobacz co wymyslil sasiad: http://motoryzacja.interia.pl/hity_dnia/news/niesamowity-wyczyn-litwina,1471990
Pozdrawiam,
Szeler
HEJ, BORYSKU, I KOCHamy Cie.
No wydaje mi sie ze jest extra.
Prześlij komentarz