po poludniu wpad po mnie Talgat i zaczelismy zwiedzanie miasta. Na poczatek trza bylo zjesc, wiec znalezlismy sie w zakamuflowanej miejscowej knajpie, gdzie siedzi sie bez butow na podlodze. Nie musze chyba dodawac ze kumpel zamowil zarcia na 10 osob a nas bylo dwoch, ale chodzilo przeciez o to zebym poprobowal i zapoznal narodowa kuchnie kazachska. Nie bede kryl - niektore dania swietne. TAk dobrego kumysu jeszcze nie pilem, baranina przepyszna, rozplywala sie w ustach. Byl jeszcze taki inny kumys bardziej ubity o konsystencji kefiru - mniam mniam!
Po poltoragodzinnej wyzerce poszlismy obczajac centrum Aterau, ktore sie okazalo kompletnie zaskakuje. Tak prawdopodobnie zaczynal Dubai 30 lat temu. Widac gruba kase z ropy i miedzi, bank przy banku, hotel na hotelu, wszystko sie buduje 24h. Na stepie mozna zbudowac wszystko poda warunkiem ze sa bogate surowce :-)
Ale najciekawsze bylo chronione miasteczko dla amerykanow w scislym centrum miasta. Mieszka i pracuje tam kilkaset rodzin z USA ktore maja tam wszystko co mozna miec w Californi - szkoly, sklepy, kina, samochody. Brakuje jedynie McDOnalda. Talgar opowiadal ze za pieniadze z lapowy na ta ekskluzywna oaze amerykancow wladze Aterau nie musza sie martwic o przyszlosc swoich rodzin na kilka pokolen naprzod. takie rybki sie lowi w miejskiej rzece
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz