21 lipca 2008

cfaniacki kraj tajski

i tak nam zeszło w Tajlandii prawie miesiąc czasu. Było miło i sympatycznie ale generalnie jakos kraj nie powalił na kolana. Jak dla mnie to taka azjatycka "Costa Brava" za pół ceny. Nie mój klimat.

Przez tak krotki czas ciezko poznac autentycznych mieszkancow a z drugiej strony trudno uwolnic sie od tej calej turystycznej cepelii. Wydaje się równiez, że wszyscy tajowie związani z biznesem turystycznym mają jakąs tajną zmowe a sztuke klamstwa opanowali do perfekcji. Kombinuja i kreca i czynia to bez zmruzenia oka. Banda cynikow! Jedynym sposobem zeby nie dac sie zwariowac to kompletnie wyluzowac i poddac sie temu systemowi. Inaczej bedzie wiecej nerwow niz w calych Chinach, Rosji i Kazachstanie razem wzietych :)

Ale jednego nie można odmowic temu zakątkowi Ziemi - wyspy są (prawie) rajskie a jedzenie PRZEpyszne! I TANIO!

Brak komentarzy: