05 marca 2009

luang nam tha > lang prabang

bilet autobusowy - 55tys kip. Trafil mi sie klasyczny autobus VIPoski jakie jezdza w tylko w Azji, czyli stara duszna SCANIA oraz calkiem sympatyczna wspolpasazerka z Ameryki - Brandy. Reszta ludzi to sami lokalsi wiec bylo nawet troche kolorytu. I wszystko szlo dobrze dopoki autokar sie nie popsul (klasyka). W sumie nic nowego ale znowu kilka godzin w plecy. Z 8 obiecanych godzin zrobilo sie 14. Klima rowniez siadla, a droga zrobila sie jeszcze bardziej kreta. Zaczela sie ogolna wegetacja. Po jakims czasie amerykanka zaczela prawie wariowac (czytaj: dostawala pierdolca). Az wreszcie poznym wieczorem zajechalismy do luang prabang i tuktukiem (Hello! Tuk Tuk?) dobilismy do dzielnicy guesthousow. Brandy odreagowala podroz wypasionym pokojem za 100tys kip, ja sie zadowolilem niewiele tanszym za 70tys kip ale za to z internetem, skad wlasnie napisalem tego posta.



1 komentarz:

Zawzięta pisze...

VIPoski powiadasz;) I jeszcze w tak pozytywnym kolorze;) Ładnie się na zdjęciach przynajmniej prezentuje;P