dojechalem do Vientiane, stoLyCy :). Ale nieciekawie tutaj. Najwazniejsze zebym wyrobil wize do Tajlandi i od razu uciekam dalej. Miasto jest brudne i kiepsko polozone i jakies takie nijakie. Wogole nie mozna wyczaic jego klimatu. Znajomy francuz co tu pracowal powiada, ze to piekne miejsce do mieszkania przez pol roku, a fatalne do zwiedzania przez 2-3 dni.
Ale najsmieszniejsza byla tutejsza noclegownia. Postanowilem w Vientiane jeszcze bardziej obnizyc koszty zeby w Tajlandi bylo wiecej :-). Dwie godziny lazilem az znalazlem nocleg za 9 zeta. I rzeczywiscie nie byl warty ani zlotowki wiecej. Trzy duze pokoje, dzielone scianami open space i chyba z 30 lozek. Kazdy segment wyposazony w glosne wiatraki, komary i cuchnaca posciel. I watahy backpakersow. Pierwsza noc to byla masakra - nie zasnalem do 5 rano. Lezalem i lalo sie ze mnie non stop, wiatrak wogole nie wyrabial. Ponad 30 stopni w zaduchu i nawet zatyczki do uszu nie pomagaly. Nastepnego dnia bylem polprzytomny i chodzilem jak widmo bez celu. Dwie kolejne noce poszly ciut lepiej. Szok pierwszej nocy minal.
Natomiast kazdego ranka zaczynala sie zabawa w kolejke do kibla. Byl tylko jeden na cale pietro, na 30 osob. To CIUT malo. Ale ja mialem patent - wstawalem o 6 rano (bo i tak sen sie nie kleil) i po pol godzinie umyty kladlem sie spac. Potem poprawka ok 12 gdy kibel luzniejszy i dalo sie jakos zyc. Caly czas pocieszalem sie ze to tylko 9 zeta za noc :)
Ponizej jedyne dwie fotki ktore zrobilem w calym Vientiane. Na pamiatke :-)
dormitorium dla bardzo WYTRAWNEGO konesera
to ta rudera, wejscie zaraz po lewej przed cafeja z platnym internetem (7 zeta za godzine banda!)
1 komentarz:
Dormitorium?;) Szukałam dosadniejszego określenia, ale nic poza skojarzeniami z obozem dla uchodźców mi do głowy nie przychodzi;)
Prześlij komentarz