18 października 2010

panstwo ktorego nie ma

udalo mi sie wykroic jeden dzien na odwiedzenie kraju Nadniestrzanskiego. Jest to miejsce rownie przezabawne co smutne. Mieszkancy nie maja wlasnego panstwa bo zaden rzad nie chce go uznac. Ale maja wlasna walute, policje i jakies tam urzedy. Do stolicy Tiraspola mozna sie dostac autobusem z Kiszyniowa. /ok 2 godz, 29Lei/.
Oczywiscie pod koniec dnia przy stacji kolejowej zostalem namierzony przez tajniaka. Trzaskalem sobie fotki czekajac na busik powrotny. Ale jak sie okazalo nie wiedzialem, ze dworzec kolejowy to obiekt strategiczny (!!??) Smiech na sali. Bydlak ewidentnie chcial w lape. Sprzeczka zaczela sie przedluzac zrobilo sie nerwowo. W koncu musialem wykasowac kilka fot na jego oczach zeby sie odczepil. W tym niestety jedyne ujecie mostu nad Dniestrem bo ten pajac dopatrzyl sie jakiejs budki ze straznikiem w tle. Co za jaja!
Oj czuc w Tiraspolu oddech Wielkiego Brata. Oj czuc.






Brak komentarzy: