zgodnie z planem i sugestiami kazachow udalem sie na lekki lyk swiezego powietrza w gory, nad jezioro 100km na polnoc od Astany. CZas wreszcie odpoczac od ludzi, zgielku i kurzu miejskiego.
Miejsce nazywa sie Borabay i jest nazywane szwajcaria kazachstanu. Po przybyciu i zakwaterowaniu (kwatera prywatna u babuszki) zaczalem szybki rekonesans. Ale jak to bywa po sezonie, wiekszosc knajp pozamykana a wiaterek juz nie letni. Cale jezioro jest otoczone niewielkimi pagorkami z jedna bardzo krajobrazowa skala - prawdopodobnie najbardziej fotografowana w calym kazachstanie bo jest na wszystkich pocztowkach.
Wiec co mozna robic na takim odludziu?? Well...doczytalem wszystkie zalegle ksiazki, gazety itp, pouzupelnialem notatki i cenniki i zaczalem po trzech dniach ewakuacje w kierunku cywilizacji. Spotkalem tez grupke rosjan z Almaty ktorzy przyjechali na...dwa tygodnie!. Miny mieli raczej kiepskie po przybyciu do "Szwajcarii" hehe :-)
2 komentarze:
Cieciu powiem ci, że zdjęcia, widoki majstersztyk. Zazdroszcze ci takich widoków i tego, że nie musisz coranek do roboty napierać... Pozdrowienia od Chuntexa
byłem tam i rozumiem KAZAHÓW z ASTANY i więkrzości ich terytoriów tam jest naprawdę pięknie latem zwłaszcza jak pracujesz w astanie .7-m-cy pracy w astanie jesteś naprawdę spragniony przyrody która przypomina krajobrazy z POLSKI
Prześlij komentarz