dzien pozniej zakotwiczylem u Darka, ktory pracuje w Almata od trzech lat. Kumpel jakich malo - pokazal najlepsze miejsca w miescie i naopowiadal takie smaczki jakich najstarsi mieszkancy kazachstanu nie pamietaja. Najdrozsze wozy na ulicach, najlepsze skory i komory i cisnienie lokalnych gringo na coraz wyzsze stanowiska w pracy zaczynaja ukladac sie w bardzo logiczna ukladanke. Jak to powiadaja ludziska - po trupach do celu, a gdy sie zostaje "GlOWNYm ManageRem" w firmie to woda sodowa uderza do glowki... Kilka dni aklimatyzacji i lokalnych swawoli knajpianych razem z kumplem, ostro nadwyrezylo moja watrobe :), trzeba bylo wreszcie pomyslec o przyrodzie, gorach, faunie i florze okolicznych parkow narodowych. Terminy rowniez zaczely mnie gonic.
spuscizna po kilku dniach, nie wlaczajac knajp :)
rosyjska knajpa, wysmienite pierogi ze smietana
PS. DAREK! DZIEKI CHOPIE ZA GOSCINE!!! RAHMIED!
1 komentarz:
O rrany, DAREK, ile ja tej geby nie widzialem :) , pewnie by mnie nie pamietal :)
Prześlij komentarz