03 stycznia 2008

Dali - hiking "na polaka"

poruszam sie wciaz na poludnie i dojechalem do kolejnego zaskakujacego miejsca - starego miasteczka Dali. TYm razem oprocz wloczenia sie po starowce zakorcily mnie okoliczne wzgorza. Najwiekszy szczyt siega 4tys metrow, ale nie trzeba piac sie az tak wysoko. Na ok 2500m jest przepiekna trasa wzdluz zbocza, pelna swiatyn, kanionow, wodospadow i jaskin. Problem w tym ze aby sie tam dostac trzeba zaplacic 35Y. Cholera to sa trzy noclegi w Dali! Ale przeciez tu nie chodzi o pieniadze, chodzi o smak adrenaliny i satysfakcje z wykiwania chinoli. Bezcenne :)
W hostelu poznalem amerykanina, ktory zachwycony Dali siedzi juz tu 2 miesiace. Skubany znal okolice od podszewki. Wiedzial tez o tajnym przejsciu omijajacym 6 bramek strzegacych wzgorza. W kazdym "ticket office" siedzi po trzech chinoli ktorzy pilnie wypatruja turystow. Ale nie z nami te numery hehe :-). Wyruszylo nas trzech bo w ostatnim momencie dolaczyl jeden chinczyk ktory tez lubi zwiedzac "po kosztach". Wspinaczka trwala 2 godz i prowadzila przez uniwersytet, dziure w ogrodzeniu, cmentarz i na koniec lekko tropikalny las. Szlismy jak cichociemni, bo cfane hinole tylko nasluchuja wszelkich odglosow w krzakach. Ogolnie bylo to troche meczace ale widoki wynagradzaja kazdy trud. Szkoda tylko ze pogoda nie bylo bardziej przejrzysta bo mgla skutecznie skopala mi wiekszosc fot.
te owoce po lewej to ich mini gruszki, 2Y = 4 gruszki
pniemy sie nielegalnie na wzgorza Dali :)






campus uniwersytecki w Dali

Brak komentarzy: