25 listopada 2008

olsztyn the beginning

poczatek byl nudny. W pospiesznym do Olsztyna trafila mi sie jakas mila dziewczyna ale niestety przez cala droge nadawala non stop. Musialem potakiwac i czasami cos powiedziec zeby nie wyjsc na chama.

Olsztyn...well..a coz mozna napisac o Olsztynie?? Maja dobre nalesniki z grzybami i tani hotel niedaleko dworca ( "CZajka" , 30 PLn )

Po malym zamieszaniu z ransportem do Kaliningradu (wykasowali poczaczenia, pozamieniali, przekombinowali ) musialem kupic bilet kolejowy. Tym razem w przedziale trafila mi sie baba z dzieckiem ktore mialo ADHD. Ulubiona zabawa bachora bylo rozwiazywanie moich sznurowek. Zabawa trwala cale 3 godziny, myslalem ze wezme kija!
Jakis pech kurka.


a tak to sie wszystko zaczelo, na dworcu w pociagu do BRONISZY

1 komentarz:

zenka pisze...

Żeby nie wyjśc na chama? Kto by się przejmował...
A dzieciakowi trzeba było ręce tymi sznurówkami związać ;-)