16 lutego 2009

Jinghong

to miejsce juz nie przypomina chin kontynentalnych. TU jest po prostu tropik. Bardzo wyluzowana atmosferka, palmy rosna w calym miescie i jest goraco jak cholera ze ledwo sie w dzien oddycha. Ale to mi bardzo pasuje, wreszcie mozna w klapkach pobuszowac. Tylko jest maly problem z kupieniem tanich ubran - brak rozmiarow i wybor fatalny. TRoche jak na stadionie w wawie. Wszystko od jednego dostawcy pewnie gdzies z okolicy. DZiadostwo straszne. Ale udalo mi sie kupic jakies beznadziejne szorty (25Y) i festyniarska czapke (23Y). Spodenki po jednym dniu juz sie prawie rozsypuja i prawdopodobnie nie przetrzymaja trekingu w dzungli :-) Zobaczymy.
Wiekszosc ponizszych fot zrobilem w jednym z kilku parkow krajobrazowych w miescie, do ktorego udalo mi sie wejsc za darmo, wiecej o tym w kolejnym poscie :-)


leserskie popoludnie w Jonghing



takie oto zarloczne rybki plywaja w jeziorku w parku krajobrazowym. Strach sie bac!

4 komentarze:

czwartek pisze...

Chłopakku! Te zdjęcia, to prosto do National Geographic, albo sam nie wiem... Wymiatają :) Normalnie jak je zobaczyłem, strzeliłem sobie solidną szklaneczkę metaksy i zamyśliłem się wielce...

Zawzięta pisze...

Dzieciaczek dla mnie wygrywa;)
Zaraz po rybkach;P

Unknown pisze...

zfieszak, bo tojest dziecko z lisciem na glowie,
nikt go nie poratuje
nikt mu nic nie powie
tylko sie kazdy gapi
tylko sie kazdy...
gapi i nic

:)

ps dzieki Wam wszystkim za motywujace komentarze o fotkach! od razu juz czuje ze masa energi nie idzie jak krew w piach :)

Zawzięta pisze...

To jest swoista symbioza, więc nie dziękuj - my tu w Polsze zahukanej dostajemy takie wrażenia estetyczne od Ciebie to chociaż dobrym słowem wypada się odwdzięczyć:P