18 marca 2009

laos trzecie wrazenie

Im dluzej tu siedze tym bardziej wkurza pare rzeczy. Poza fatalnym jedzeniem jest jeszcze problem z zakupami podstawowych artykulow. Na przyklad, ciezko jest kupic zwykle chusteczki higieniczne w normalnej cenie, tzn ponizej 10zeta za szesciopak i to marnej jakosci. Albo ile razy mozna negocjowac cene puszki coca coli - raz chca 5tys, raz 7tys, raz 8tys! Nie wspominam nawet o permanentnym braku czekolady. Mozna trafic jakis rozpuszczony batonik Rittera za jedyne...12 zeta. Skandal. Kazdy sklepik przypomina do zludzenia polnocny Wietnam i Hanoi - gdzie wiekszoscc towarow to importowane smakolyki eksponowane za gruba pancerna szyba. I ceny sa ustalane wedlug widzimisie prywaciarza. Nieobecne sa jakiekolwiek mini markety czy wieksze sklepy bardziej hurtowe. ZERO.
Albo sprobujcie znalezc np klapki w rozmiarze powyzej 42? albo mocniejszy krem przeciwsloneczny w cenie NIE-kosmicznej? Lub piwo inne niz promowane przez koncern PepsiCo Beerlao?
Kolejny kraj gdzie socjalizm utrudnia mi zycie. Na szczescie woda pitna trzyma podobna cene w calym kraju - 2tys kip za butelke (1.5l). Ale na samej wodzie to sie za daleko nie pojedzie.


jeden z wiekszych sklepow prywaciarzy przy glownej ulicy w Vang Vien :)

Brak komentarzy: